O AGRESJI
9.04.2022r.
Z przerażeniem obserwujemy to, co Rosjanie robią naszym sąsiadom. I pytamy: Jak to jest? Nasze cywilizacja i kultura tak bardzo zostały rozwinięte, setki tysięcy powieści, filmów i sztuk teatralnych, utworów muzycznych, programy wychowawcze w szkołach, religie, a my w dalszym ciągu mordujemy? Byłem przekonany, że hekatomba ostatniej wielkiej wojny i Wołynia już się nie powtórzy. Że człowiek potrafi być bandziorem, ale nie bandytą na skalę przemysłową. A jednak okazuje się, że dzikie bestialstwo ludzkie w dalszym ciągu ma się dobrze.
Dziś na świecie popełnia się ponad 500 000, czyli ponad pół miliona, żeby nie było wątpliwości – zabójstw rocznie. To nie wojny, tylko pospolite morderstwa. Skłonności tych ludzi, a pewnie i potrzeby do zabijania, to rudymenty atawistycznych zachowań, które wypływają jeszcze sprzed milionów lat, kiedy praczłowiek chodził na czterech, żywił się surowym mięsem i atakował innych, odpędzając ich od przygruchanej żony. Skłonności te, jak zresztą wszystkie inne, zapisane są w naszym genotypie. To właśnie ten fragment zapisu DNA każe nam atakować i mordować. Czyni nas stworzeniami agresywnymi. Popatrzmy: Mężczyźni zaciągają się do wojska, nie tylko dla pieniędzy. Tam po prostu można sobie pozabijać zgodnie z prawem. Inni wstępują do policji i różnych formacji mniej, czy bardziej zmilitaryzowanych. Bo tam można kobietę spałować do nieprzytomności i obojętne czy jest dziennikarzem, czy w ciąży – pamiętamy ostatnią, nocną manifestację kobiet w Warszawie. Narodowiec R.Bąkiewicz wymyślił sobie jakieś akcje mające bronić świątyń i zrzucił na beton młodą kobietę. Powstają formacje kiboli, którzy „bronią” barw swych klubów. A w rzeczywistości pragną nakarmić swój gen agresji. Nie zapominajmy też o agresji na forach społecznościowych i tej zza kierownicy w czasie jazdy na mszę św. Bandytami jesteśmy otoczeni. Gdyby nie drakońskie prawo chroniące życie, zakłady pogrzebowe byłyby najlepiej prosperującymi firmami na świecie. Czy władze państw walczą z tą agresją? Oczywiście nie szczególnie. Wojskowi zwierzchnicy chronią bandytów przed odpowiedzialnością. Polscy degeneraci w policji są tak karkołomnie tłumaczeni, że nie wiadomo o co chodzi, ale na pewno o to, aby też uniknęli odpowiedzialności. Kiboli władze się boją, natomiast R.Bąkiewiczowi za tę kobietę umorzono sprawę i dodano kilka milionów na rozwój. Kościoły chrześcijańskie również nabrały wody w usta i dziś uprawiają politykę i dyplomację, zamiast jednoznacznie potępić kremlowskiego bandytę. Czyli agresja jest w cenie. Albo inaczej, agresja, mimo braku społecznego przyzwolenia, z różnych powodów jest akceptowana przez władze. A te starają się przesunąć tę dezaprobatę w pole społecznie akceptowane, dla swoich potrzeb, rzecz jasna. To pole nazywa się „oknem Overtona”. Dlatego społeczeństwa powinny przeciwstawiać się takim działaniom i nie dopuszczać do stosowania bandytyzmu jako narzędzi sprawowania władzy. Tak, ale sęk w tym, że społeczeństwo niezorganizowane, to tysiące indywidualności. Natomiast każda władza nie dość, że ma instrumenty techniczne do kreowania poglądów społecznych, to jeszcze ma jednego przywódcę.
Ktoś powie, że plotę ambaje, bo żołnierz powinien być agresywny. Dobrze, niech będzie agresywny, ale selektywnie, czyli w stosunku do innego żołnierza. A nie w stosunku do cywila, dziecka, kobiety etc. Wiem, taką selektywność, to mogę sobie wymyślać przy biurku, najlepiej pisząc powieść science fiction. Agresja jest bowiem cechą wyższą od intelektualnych wartościowań, zatem jeśli ktoś ma inklinacje agresywne, to płeć ofiary jest mu obojętna. Tak, z wyjątkami.
Czy w tej sytuacji ludzkość ma szanse na społeczeństwo świata uśmiechnięte, kochające i marzące? Pewnie nie, a może i tak. Tu wkraczamy już w przestrzeń futurologii. Dziś nauka potrafi ingerować w nasz genotyp. Są osiągnięcia, leczy się ludzi. Ale po pierwsze, są to jedynie ciekawostki, choć już wprowadzone w życie, a po drugie takie działania również zderzają się z oporem społecznym. Boimy się i nie dajemy przyzwolenia na manipulowanie naszymi zapisami genetycznymi. A może jednak i tu pomyślelibyśmy o oknie Overtona? A może jednak coś za coś? Czyli z jednej strony niehumanitarna, ale kontrolowana ingerencja w geny, ale z drugiej strony mniej trupów?
Zbigniew Polit