ATAK KLESZCZA

INTERWENCJA LEKARZA

9.06.2020r.

Wszyscy pomstują na globalnego wirusa, a ja dostrzegłem pozytywne jego działanie. Wczoraj jadąc autem poczułem ukłucie w przedramieniu. Odwinąłem rękaw i nakryłem kleszcza pracowicie wcinającego się w moją jedwabną skórę. Chwyciłem zwierzę za ten … , wyrwałem i wyrzuciłem przez okno. Jeszcze trochę rankę podrapałem paznokciami, by nie pozostały jakieś fragmenty i pojechałem dalej. A najgorsze w tym wszystkim było to, że o akcji zapomniałem. Dziś rumień i obrzęk. Posmarowałem spirytusem, ale jakby prawie dobę za późno. Spojrzałem na materiały w Internecie i dowiedziałem się, że mam boreliozę. Do akcji wkroczyła moja rodzona żona. Dała mi numer telefonu z instrukcją „dzwoń”. Zadzwoniłem i pytam czy długa jest kolejka do pani doktor? Usłyszałem w słuchawce: „Już łączę z panią doktor”. Zdębiałem i tylko żonie na migi pokazałem co usłyszałem, mniej więcej tak, jak to czasem robili Flip i Flap. Odebrała pani Marta Szramik, lekarka. No to wyjąkałem, że chciałem jej coś pokazać. Ale ona od razu: „A co mi pan chciał pokazać”? Powiedziałem co i usłyszałem: „To proszę pokazać”. Żona zrobiła mi kanapkę, pożegnałem się i pojechałem w nadziei, że do pięciu godzin zostanę przyjęty na pokazanie. Podszedłem do drzwi przychodni, a tu z wykrzyknikiem: ZAKAZ WSTĘPU, PROSZĘ DZWONIĆ! Pomyślałem sobie, że znowu? No ale zadzwoniłem, borelioza nie katar.

  • Maseczkę ma?

  • Ma.

  • Rękawiczki ma?

  • Ma.

  • Niech wejdzie.

    Idę do recepcji i słyszę: „Pani doktor czeka na pana pod piątką”. Doznałem szoku tak głębokiego, że gdybym był w stanie mówić, zapytałbym czy przypadkiem teraz nie ma dyżuru jakiś psychiatra. Podchodzę, drzwi zapraszająco otwarte, a w gabinecie uśmiechnięta, czekająca na mnie lekarka Marta. Tzn. miała maseczkę, ale na pewno była uśmiechnięta. Pokazałem moją poranioną rękę i podpowiedziałem, że to ciężki przypadek boreliozy. Nie wiem tylko dlaczego pani Marta dłużej przypatrywała się mojej twarzy, niż zaczerwienionej skórze, ale widać doświadczeni lekarze już tak mają. Zapytała czym usunąłem gada. Odpowiedziałem, że pazurami w aucie. Zapytała czy zdezynfekowałem. Odpowiedziałem, że tak, ale dzisiaj. I w tym momencie jej maseczka opadła poniżej brody i ukazała się mina kobiety, wyrażająca jakby świadomość, że rozmawia z idiotą, przy którym dobry wojak Szwejk byłby wziętym intelektualistą. Na koniec przyznała mi rację z tą boreliozą, ale dodała, że to urojona.

    Jakby nie było z tym kleszczem, to jednak radzę wszystkim, komu coś dolega, by jak najszybciej skontaktowali się z lekarzem, bo albo wiruj minie, albo minister zdrowia się zorientuje …

Scroll to top