JAROSŁAWSKA MUMIA W RADZIE MIASTA
25.07.2022r.
Kanikuła w pełni, więc i jarosławscy radni na wakacjach. Niektórym z nich jest o wiele łatwiej, bo w niegodziwej, finansowej chuci, przyznali sobie diety, o wysokości nielicującej z ich zaangażowaniem społecznym w mieście. Zgodnie z prawem, ale nie z etyką. Paliwo podrożało, jednak tych radnych to nie dotyczy: Się jest radnym, to się ma, to się korzysta z życia. Teraz można zrozumieć skąd takie zainteresowanie wyborami do RM. Dla niektórych radnych takie pojęcia, jak: honor, klasa, wizerunek, godność, opinia i szacunek, są niczym w stosunku do pieniądza. Jakież to smutne, prawda? …
Na nagraniach obrad RM, wieje grozą. I nie chodzi o jakiś niski poziom inteligencji radnych, bo nie każdy z nas jest geniuszem. Chodzi o kulturę debat, o zachowanie wybranych przedstawicieli miasta. Prowadzący staje na głowie: prosi, przekonuje, grozi, wyłącza mikrofony, ale bez skutku. Nie zdobył człowiek autorytetu, to go radni ignorują. A rozwiązanie jest proste. Nie powinien wyłączać mikrofonów, tylko zagrozić, że wyłączy transmisję z obrad. I wówczas nastanie spokój.
Nie przynoszą też miastu chwały permanentne ataki na burmistrza. Albo nie daje się mu spokojnie chorować, bo mimo, że administracja funkcjonuje bez problemów, to przecież radni muszą wiedzieć co mu dolega. Ostatecznie ma tę teczkę z kodami do systemów broni atomowej, prawda? Albo doszukuje się pokrewieństwa z dyrektorką szkoły, bo gdyby takie było, bylibyśmy świadkami zbrodni na delikatnej tkance miasta. Albo w końcu, prowadzi się dywagacje, czy aby burmistrz za wiele nie zarabia, bo Polak bez zazdrości, to jak wąż bez ogona. Póki co jarosławski burmistrz na każde posiedzenie RM jest doskonale przygotowany, chyba najlepiej z wszystkich włodarzy po 1989 roku – i w dyskusjach atakujący go rajcy jedynie się kompromitują. Dobra, łatwo jest krytykować, gdy ktoś coś robi. Trudniej jest np. z mumią. W jarosławskiej RM mamy jedną mumię, pardon – madame radną, która może i czasem chciałaby coś powiedzieć, ale nie jest w stanie. Co nie oznacza jej braku zaangażowania w pracę rady. Już na 2 dni przed sesją, godzinami przebywa w wannie, by na czas wszystko na twarzy odmokło i dało się zeskrobać. Sitodrukarze nazywają to odwarstwianiem. Bo przecież raz na miesiąc trzeba zmienić makijaż. Krakelura dobrze wygląda na twarzy Giocondy Leonarda, ale nie na licu mumii, pardon – madame radnej. I teraz wiemy, dlaczego kobita milczy. Po pierwsze, jak można mówić, gdy na twarzy są 3 milimetry najróżniejszych lepiszczy. A po drugie, proszę sobie wyobrazić, gdyby to wszystko zaczęło odpadać…
Inaczej jest na sesjach Rady Powiatu. Radni spokojni, merytoryczni, nie ma gwiazdorstwa, wszystko ładnie przygotowane. Z wyjątkiem jednego pana. Wybrano go, bo nie było kogo, posłem czy sołtysem, już nie pamiętam. Czuje on moc kamery, więc wprowadza na posiedzenia cysterny wody i w dodatku tej ciężkiej. Sołtysie ego tego pana balansuje gdzieś w okolicy boskiego Jowisza, albo i ambitniej, więc nikt mu nie przerywa, dla świętego spokoju.
Ktoś powie, że jesteśmy prowincją, więc nie dziwota. Dobrze, ale ileż ciekawych rzeczy się tu wydarza …