PYTANIE FILOZOFICZNE O FIRMĘ
20.11.2017r.
Ciekaw jestem co Państwo na to.
Kilka lat temu poznałem bardzo ciekawego, polskiego przedsiębiorcę. Jest to właściciel coraz bardziej znanej marki w Polsce. Co interesujące, nie jest on znany ze swojej produkcji, a ze sposobu organizacji pracy. Ów przedsiębiorca nie tylko jest zapraszany na różne spotkania i sympozja, gdzie daje wykłady, ale coraz większe firmy światowe przyjeżdżają do jego firmy i sowicie płacą tylko za możliwość zobaczenia jak to przedsiębiorstwo funkcjonuje w praktyce.
Otóż wpadł on niedawno na pomysł, że elementy, niektóre zasady wprowadzane w funkcjonowanie przedsiębiorstwa, można też wprowadzać w życie rodzinne. No bo przecież małżonkowie stawiają sobie względem siebie pewne wymagania i oczekiwania oraz występują różne zależności między członkami rodziny.
Kilka dni temu zwrócił się on do mnie z pytaniem, co sądzę na temat jego rozważań. Oto moja odpowiedź:
Szanowny Panie *****.
Pamięta Pan moje niemal oburzenie po tym, gdy usłyszałem zarys Pańskiego pomysłu. No bo jak można porównywać do siebie rzeczy, zjawiska wzajemnie nieporównywalne? Czy można porównać filozofię Euklidesa do gumy od kalesonów? Albo rachunek różniczkowy do starożytnej historii Peloponezu? Przecież to absurd. Firma jest formą organizacji ludzi, których naczelnym zadaniem jest generowanie zysku. Jeden nasz prarodak miał banana, drugi zaostrzony kij, panowie się wymienili dając początek współczesnej przedsiębiorczości. I uczynili to jedynie dlatego, bo jeden potrzebował tego kija i mógł zapłacić bananem, a drugi odwrotnie. Czysty „biznes”, jak byśmy dzisiaj powiedzieli. Zimna kalkulacja i wyrachowanie. Rodzina natomiast funkcjonuje na podstawie wzajemnego zaufania, oczekiwania pomocy ale i potrzeby, wręcz genetycznego musu obdarowywania. Można powiedzieć, że mechanizmy porządkujące zdrową rodzinę bliskie są marksistowskiemu hasłu ”Od każdego wg jego możliwości, każdemu wg jego potrzeb”. Zasadę tę próbowano stosunkowo niedawno wprowadzić w życie przedsiębiorstw, ale jak wiemy nie wyszło. Nie sposób więc znaleźć punkty wspólne tych obydwu społecznych ciał, to są nie tylko różne płaszczyzny, ale wręcz różne przestrzenie bytów. Nielogiczne wręcz, czyli absurdalne byłoby wkomponowywanie w strukturę rodziny bezwzględnych elementów, z których złożone jest ciało przedsiębiorstwa handlowego czy produkcyjnego.
Ale nie oznacza to, że nie można odwrotnie.
Dość obrazowo i celnie można sobie wyobrazić funkcjonowanie przedsiębiorstwa jako napędu zegara mechanicznego. Widzimy te wszystkie koła wzajemnie się zazębiające i wzajemnie warunkujące pracę. Mechanizm doskonały… Ale polejmy go troszkę paroma kroplami humanitaryzmu. Pracownik spóźnił się 5 minut, przełożony widzi, ale nie reaguje. Ktoś się pomylił, zwrócenie uwagi z złośliwym komentarzem sprawy nie poprawi. Możemy dodać troszkę wzajemnego zaufania, możemy pracownika traktować trochę mniej jak robota, a bardziej jak człowieka. To wszystko jest podpatrzone w rodzinie i z jej filozofii działania pobrane. Taki mechanizm, mechanizm smarowany tymi kroplami humanitaryzmu pracuje wydajniej, bez zacięć i zgrzytów, precyzyjniej. Podsumowując stwierdzam, że nie da się w życie rodziny wprowadzać elementy determinujące funkcjonowanie przedsiębiorstwa, ale odwrotnie, to nawet powinno leżeć w interesie wszystkich pracujących w przedsiębiorstwie (właściciele też pracują).