DO KSIĘŻY PARAFII JAROSŁAWSKICH

APEL W SPRAWIE ŚPIEWANIA  NA NABORZEŃSTWACH, W OKRESIE EPIDEMII

Dlaczego to robicie? Dlaczego pozwalacie, by w czasie pandemii, wierni śpiewali podczas nabożeństwa w kościele, podczas, gdy w sytuacji kryzysowej, wystarczy śpiew organisty? Dlaczego narażacie ludzi na utratę zdrowia i życia? Przecież rok temu wszystkie jarosławskie parafie otrzymały ode mnie dokumenty na temat właściwego zachowania się w miejscach publicznych, podczas tej zarazy. Tam było wszystko napisane prostym i jednoznacznym językiem. Tam była jedynie fizyka, bo na tym się znam. Przekonywałem i prosiłem, by podczas nabożeństw nie śpiewać, bo wówczas emisja zakażonych aerozoli jest dziesiątki razy większa. Dziś się okazuje, że setki razy. A człowiek milczący w praktyce nie powoduje emisji. Milcząc, nie kaszląc, nie kichając, nie dotykając się, mając maseczkę, w pomieszczeniu można się czuć bezpiecznie. Gdyby te tysiące zakażonych kropelek były widoczne, to pewnie już byśmy zapomnieli o pandemii, bo wszyscy by się sami pilnowali. Ale ponieważ tego nie widać, więc tego „nie ma”. Również cały pakiet dokumentów otrzymał Metropolita Przemyski ABP Adam Szal. Prosiłem go, by to rozesłał po parafiach, by pomógł mi w tej walce, bo jestem sam.

Zezwalacie ludziom śpiewać, bo wówczas msze są atrakcyjniejsze, bo wierni liczniej przychodzą, a przy okazji zasilają tacę. Z jednej strony podnosicie oczy w geście wielbienia Boga, trzymacie dłonie poddańczo złożone, przechylacie głowy dla oddania miłości Panu, a z drugiej świadomie narażacie ludzi na niebezpieczeństwo. Z jednej strony sami siebie przechodzicie w wymyślaniu dlaczego pigułka PO jest zbrodnią na zygocie, a z drugiej strony świadomie pozwalacie mnożyć się zarazie i siać śmiertelne żniwo. Słowniki nazywają to HIPOKRYZJĄ i OBŁUDĄ. Jesteście w tym mistrzami.

Wiem o tym, że kościoły są drogie w utrzymaniu, że potrzebne są pieniądze, a trudno też, by księża żyli w ascezie albo i nędzy. Ale to jest wojna, tyle, że wróg jest niewidzialny bo malutki. Musimy to przetrzymać. Polacy już nie jedną nawałnicę przetrwali, bo zachowywali się mądrze. Bo nie krzyczeli, że potrzebują psychoterapeutów, jak dziś. Będą mniejsze wpływy pieniędzy, ale po wszystkim wierni pomogą. Polacy zawsze dawali na parafie, nawet jeśli nie do końca zgadzali się z religią, czy Kościołem. Dawali, bo widzieli taką potrzebę, bo kościoły to nasza kultura, a księża to nasi narodowi bracia. O to tutaj bym się najmniej martwił.

Przed nami kolejny kryzys wirusowy. Forma wirusa o wiele bardziej zakaźna, niż wcześniejsze. W walce z zarazą jesteśmy opuszczeni przez polski rząd. Dlatego do obrony pozostały nam silna wola i mądre postępowanie. Użyjmy tych cech, a mniej spośród nas umrze lub przebędzie chorobę w koszmarach. Bardzo też proszę, o namawianie wiernych do szczepienia się. Mogę wspomóc klarownymi materiałami.

Zbigniew Polit.

PS: Przepraszam za tę retorykę wprost, ale nie mam medialnej marki, więc muszę innymi środkami starać się, by ktoś mnie przeczytał, zdrowia!

Scroll to top