PŁATKI NARCYZÓW

WPŁYW POLITYKI NA WYCHOWANIE

Za czasów tzw. komuny jednym z głównych argumentów opozycji intelektualnej, był zarzut ideologizacji szkoły. Zarzut słuszny, bo wynalazek prymatu proletariackiego był narzucony nam bez pytania o akceptację. Uprawiana była социалистическая демократия (demokracja socjalistyczna), polegająca m.in. na tym, że społeczeństwo nie mogło samodzielnie wypowiadać się na tematy polityczne, bo po co, skoro ustrój był najlepszy z możliwych. Przyjaźnie międzynarodowe również. Były więc czytanki o Leninie, historia rewolucji październikowej, lektura o Świerczewskim oraz wzmianki o „wyzwoleniu” Polski wschodniej 17 września, roku pamiętnego. O „niemieckiej” zbrodni w Katyniu nie wspomnę. A wszystko to w asyście haseł walczących z manipulowaniem historią.

Gdy chodziłem do szkoły podstawowej, popularne jeszcze było pisanie prawdziwą stalówką, maczaną w prawdziwym atramencie z kałamarza, mocowanego w otworze blatu szkolnej ławki. Też prawdziwej, bo z wydrążonym rowkiem na przybory. Jako dzieci, wiosną, wkładaliśmy do tych kałamarzy przyniesione z domu narcyzy. Po kilku godzinach białe płatki pięknego kwiatu zmieniały barwę na atramentową…

Dla polityków sfera oświatowa zawsze jest apetycznym kąskiem. Zawsze będą wyciągali ku niej paluchy, by coś dla siebie ugrać, coś wykombinować. Oczywiście koniecznie w ramach odpolitycznienia oświaty. Że to hipokryzja? No cóż, utrzymanie władzy jest najważniejsze, przynajmniej dla polityków.

Jeśli nie wydzielimy edukacji i wychowania z pola polityki, religii i ideologii, to nasze dzieci w dalszym ciągu będą indoktrynowane na sznyt ideowy panujących. I zawsze będą boje i przepychanki, bo jednym będzie to na rękę, a drugim nie koniecznie. A politycy są brutalni i obłudni. Traktują dzieci i młodzież instrumentalnie i nieuczciwie, i to pod sztandarami Etyki pisanej wielką literą. Wszak dzieci wyrosną, zapomną, a przy okazji, „na starość trącą”.

Wobec jakich zatem wartości wychowywać i kształcić młodych Polaków? Przecież to bardzo proste. Należy stosować normy etyki uniwersalnej. Czyli zapisy takie, z którymi zgodzą się: chrześcijanie, zielonoświątkowcy, muzułmanie, monarchiści, diabetycy, górnicy, Eskimosi i piosenkarka „Doda”. Słowem – wszyscy. Czy są takie wartości? Oczywiście tak. Już na liście Dekalogu znaleźć można kilka, chociażby: nie zabijaj, nie kradnij, nie oczerniaj, szanuj rodziców, nie cudzołóż. Choć może z tym ostatnim bym się wstrzymał, bo dlaczego ludziom żałować przyjemności? Ale można dodać: nie kłam, dbaj o dzieci i rodzinę, o dom i ojczyznę, bądź uczciwy, nie bądź agresywny, szanuj przyrodę i zwierzęta, nie czyń nikomu przykrości, nie narażaj swojego i innych zdrowia i życia, ucz się i rozwijaj itp. Opierając się o te zapisy, można wychować społeczeństwo szlachetne i patriotyczne. Kolejne oczywiste pytanie: Kto miałby się tym zająć? Nie wiem, jakieś gremium, albo po prostu minister oświaty. Tylko nie obecny, bo gdyby pan P.Czarnek się tym zajął, to by stracił pracę. A przecież nie o to tu chodzi.

Zapewne wszyscy z nas łącznie z politykami życzyliby sobie, aby nasze dzieci, jak te piękne narcyzy, nasiąkały barwami naturalnymi, a nie miksturą, spreparowaną na modłę, owszem polskiej, ale jednak formacji politycznej.

Scroll to top