RADNA JAROSŁAWSKIEJ RM W AKCJI
Nie lubię pisać o polityce i medycynie, bo na tym wszyscy się znają lepiej niż ja, zatem po co ludzi denerwować. Piszę elegancko „denerwować”, choć mógłbym pod temat użyć cięższego wyrazu. Zajmiemy się kulturą obyczaju, w polityce, a jakże. Na wczorajszym posiedzenie Sejmu wywiązała się niekontrolowana polemika, podczas której J.Kaczyński był łaskaw zwrócić się do niektórych posłów słowami: „Chamska hołota”. Prowadzący obrady wicemarszałek zwracał uwagę, ale jedynie posłom z opozycji, bo mieli zastrzeżenia formalne. Jednak prezesowi uwagi nie zwrócił. Oczywiście można się dziwić J.Kaczyńskiemu, bo ani on przekupka, ani nie występował na bazarze za Koluszkami Wielkimi. Nie chcę go bronić, ale jakiś tzw. okoliczności łagodzących można się wszak dopatrzeć. Człowiek ma całe państwo na głowie, opozycja się obudziła i zaczyna kombinować, rodzą się uciążliwe, różne ambicje wśród PIS, można być zmęczonym i mieć mniejszą odporność psychiczną. Tak, ale to nie jest wytłumaczenie. Jeśli tego formatu polityk staje się obyczajowo nieobliczalny, to powinien np. odpocząć. Ale to obrazek z samej góry, zejdźmy na niziny.
Dziś, przy pawilonie ABC (ul. Pruchnicka), młodzi ludzie zbierali podpisy na listę kandydata R.Trzaskowskiego. Było grzecznie i przyjemnie. Postałem chwilkę, choć nie miałem czasu. Nagle ze sklepu wyszła pani. Mało spontanicznie, może nawet kwaśno uśmiechnęła się do nas i powiedziała „dzień dobry”. Cóż, w naszej metropolii niemal wszyscy się znamy; jeśli nie osobiście, to choćby z plotek. Pani zbliżała się do nas, cofała, przybierała róże pozy, szczególnie miny, których zapewne pozazdrościłby Rowan Atkinson, vel Jaś Fasola. Ten znamienny taniec trwał zaledwie chwileczkę, ale za to pani zakończyła słowami: „Ale wstyd”! Ja nigdy nie dostałem po mordzie, jednak w tym momencie właśnie tak się poczułem. To była taka moja policzkowa inicjacja. Ta pani jest jarosławską radną i jednocześnie członkinią PIS. Chciałem z nią pogadać, ale dała dyla. Może i słusznie… Czy przykład idzie z góry? Wątpię, bo ludzi kulturalnie okrzesanych takie wpływy nie ruszają. A może jest tak, bo często się mówi, że członek PIS ugryźć musi? Też nie. Mam bowiem w rodzinie i wśród znajomych wielu sympatyków tej partii, ale wszyscy normalni. Jak zatem połączyć obydwa przypadki obyczajowej agresji? Pewnie będę mało popularny w puencie, ale na razie, to chyba nijak. Może inaczej, może to po prostu przypadek, może chwilowy zanik kontroli, który w sumie o niczym nie świadczy. Nie wiem. Ale chcę wierzyć, że właśnie tak jest. I na koniec jeszcze krótkie zdanie do pani radnej: Tak, zgadzam się z Panią …