I CO Z TYM JAROSŁAWSKIM RYNKIEM?

KRYTYKA RYNKU PO REMONCIE

 

Na wstępie tylko zaznaczę, że organizacja przestrzenna starego rynku powinna być robiona nie pod gusta społeczne, ale zgodnie z przesłankami architektury i historii sztuki. To jest spora różnica. Dlatego na ten temat ostatecznie powinni się wypowiedzieć architekci. I to nie jeden, ale kilku. Czyli ludzie przygotowani teoretycznie i doświadczeni w pracy z zabytkowymi przestrzeniami miejskimi. Poniżej piszę jedynie subiektywnie, choć staram się rzeczowo i miarodajnie.

Remont rynku trwa, ale są już elementy, które nie ulegną zmianie.

  • Wyrżnięto drzewa. Propagowane teorie, że uczyniono to dla dobra budynków, jest zwykłym pieprzeniem w bambus, co już udowodniłem w innym felietonie. Jeden geniusz narysował projekt bez drzew, drugi to podpisał. A teraz mamy klajstrowanie bezmyślności za pomocą pierniczenia w mediach i skrzyń na krzaki. Miejmy nadzieję, że niedługo prawo pozwoli i będzie można posadzić choć kilkanaście drzew w miejscach, które nie będą niczemu przeszkadzały.
  • Wiele kontrowersji budzą ustawione, drewniane instalacje dla małej gastronomii. Z jednej strony chcemy, by rynek ożył, z drugiej zaś protestujemy, bo coś się robi w kierunku tej reanimacji. Dla mnie to nie jest zły projekt. Jest jedynie w złym kolorze i stoi w złym miejscu, o czym poniżej. Widoczne na szczytach blanki śmiało nawiązują do średniowiecza. Poniżej mamy delikatny łuk, nadający projektowi szczyptę elegancji. W dolnych partiach historycznie neutralne zdobienia w postaci skrzyżowanych listew. Cały projekt jest architektonicznie powściągliwy, co pozwala mu nie dominować nad wielowiekową architekturą rynku. Mam jednak pretensje do autora. Niepotrzebnie starał się kolorystycznie nawiązać wprost do barw ścian i posadzki, czyli do brązów, i szarości zmieszanych z beżem. Bar, to nie kameleon, żeby go ujednolicać z tłem. Skoro nie da się czegoś ukryć, to należy to uwydatnić. Tak samo tutaj pomalowałbym te barki na kolor przeciwstawny (koło barw), czyli od zielonego do granatu. I powtórzę, nie istotne, czy to się nam będzie podobało, ważne, co na to powiedzą architekci. Jeśli uznają, że jest dobrze, to… trzeba będzie zapytać następnych. (To taki żart).
  • Pojęcia też nie mam, dlaczego te barki ustawiono w miejscu, w którym zasłaniają tablice honorowe na ścianie ratusza, na zdjęciu strzałki. Bo znów z jednej strony coś upamiętniamy, kogoś stawiamy na frontonach, a z drugiej strony zapominamy i zbijamy szragi na piwo. To barowe miasteczko trzeba przenieść. Miejsc na rynku jest sporo. I na pewno od zmiany miejsca nie ucierpi frekwencja smakoszy złocistego trunku. Prawdziwemu degustatorowi obojętne jest czy pije w Wersalu, czy na rumowisku. Ważne jest by było co. Świat pięknieje, gdy się leje …
  • Największym jednak niewypałem są te antyergonomiczne ławkodonice. Ani siedzieć, ani sadzić. Ni to piesek, ni piszczałka, co wieczorem w rynku załka. I jeszcze te piżamowe pasiaki. I jeszcze w sraczkowatym kolorze, Boże… Na lewo pasiaki, na prawo pasiaki, wszędzie pasiaki! Jak na wielkiej sali w szpitalu wariatów. Panie Burmistrzu, sprzedaj Pan to do jakiegoś PGR-u, będą mieli skrzynie na ziemniaki, albo sobie przerobią na koryta dla byków. Piękny rynek jarosławski został zdominowany przez krakidła, z których jedynie psy mają pożytek, no bo drzew już nie ma. Tak przecież nie można. Tak się nie godzi. Mamy niewiele, tym bardziej to szanujmy. To nie jest nasze prawo, to nasz obowiązek …Zbigniew Polit.
Scroll to top