WOJENNE ODPRYSKI NAD POLSKĄ
Pamiętamy wszyscy jak z końcem ubiegłego roku, rosyjska rakieta przeleciała przez 3/4 Polski i całkiem nieniepokojona spadła pod Bydgoszczą, bo się jej skończyło paliwo. Zachwyciła nas błyskawiczna reakcja naszych sił obronnych, bo już z końcem kwietnia bohaterski, polski koń znalazł skorupę wbitą w grunt. Członkowie najwyższych władz państwowych z generalicją włącznie, wzajemnie to oskarżali się o nieudolność, to oczyszczali z zarzutów, by po miesiącu dojść do konsensusu, że wrak rakiety pod Bydgoszczą jest faktem. Ważyły się też losy ministra Błaszczaka, ale w końcu uznano, że wymieniać nie ma sensu, bo gorszego się nie znajdzie. Lud przez miesiąc był zajęty zadymą, dziennikarze tłukli wierszówki jak nigdy, a wierchuszka mogła dalej spokojnie prowadzić swoje aferki i afery. I wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że kilka dni temu, wszystkie dwa białoruskie śmigłowce uzbrojone po śmigła, przyleciały sobie na wycieczkę nad malowniczy Białystok. Chcąc jak najwięcej zobaczyć i porozkoszować się architekturą, leciały jak najniżej zważając tylko aby nie zahaczyć o anteny Radia Maryja, bo bydgoszczanie przecież niczego złego im nie uczynili. Pooglądali, popstrykali fotek i sobie odlecieli. A u nas, w ponoć gościnnym kraju krzyk, bo lecieli zbyt nisko i nie było ich widać na naszych radarach. A przecież to nie myśmy mieli ich oglądać, tylko oni nas. Zatem po co ta cała awantura?
Żeby podobne sytuacji więcej się nie powtórzyły, powinniśmy zaapelować do krajów ościennych, by się przestały wygłupiać. Bo ochrona państwowa, to nie zabawa. Zatem gdy strzelają do nas rakietą, to niech w jej czubku zamiast betonu będzie choć 10 kg trotylu, by wybuch był słyszalny nie tylko przez konie, ale też obywateli. Podobnie z odwiedzinami. Jeśli już śmigłowcami, to na takiej wysokości, by nasze radary ich widziały. W końcu wszyscy powinni mieć równe szanse, prawda? To się nazywa kultura współżycia międzypaństwowego. Wyobraźmy sobie naszą I.Świątek, która gra mecz tenisowy rakietą pozbawioną siatki. Tak przecież nie przystoi …
Zbigniew Polit